SmartCheetah
Użytkownik
- Samochód
- Chrysler 200C, 3.6 V6 Pentastar
Cześć,
Po obejrzeniu filmu Miłośników czterech kółek, a właściwie po przeczytaniu komentarzy naszły mnie pewne przemyślenia. Bardzo dużo komentujących kwestionowało zalecenia producenta co do klasy lepkości, twierdząc, że 5W30 (lub niżej) to oleista woda, która na pewno nie chroni i na pewno zalewając SAE40/50 uratowali silnik. Już abstrahując od treści merytorycznych w filmie i powielania mitów w komciach, zaczęła zastanawiać mnie jedna rzecz: Wszyscy się zgadzamy, że interwały podane przez producenta trzeba skrócić, a najlepiej to o połowę. Zgodni jesteśmy, że te 20-30 tysięcy, które widzimy w książkach serwisowych to przesada ze szkodą dla silnika, dyktowana wyśrubowanymi ekonormami. Ale z drugiej strony, bardzo ściśle trzymamy się zaleceń co do lepkości, które podaje ten sam producent w tej samej książce. Rozumiem, że silnik i kanały olejowe są projektowane i pasowane pod konkretny olej i film smarny, ale mimo wszystko skąd pewność, że producent nie zaniża lepkości z tych samych pobudek?
Sam trzymam się książki i na zimę zalałem lekkobieżną A5tkę, którą dobrałem pod porę roku i mój tryb jazdy, i którą wymienię na wiosnę, czyli pewnie zanim przejedzie 5 tysięcy km, ale mimo wszystko - głośno myślę - skąd przekonanie, że można producentowi zaufać w tej kwestii, jeżeli nie ufamy i wiemy lepiej co do innej?
Po obejrzeniu filmu Miłośników czterech kółek, a właściwie po przeczytaniu komentarzy naszły mnie pewne przemyślenia. Bardzo dużo komentujących kwestionowało zalecenia producenta co do klasy lepkości, twierdząc, że 5W30 (lub niżej) to oleista woda, która na pewno nie chroni i na pewno zalewając SAE40/50 uratowali silnik. Już abstrahując od treści merytorycznych w filmie i powielania mitów w komciach, zaczęła zastanawiać mnie jedna rzecz: Wszyscy się zgadzamy, że interwały podane przez producenta trzeba skrócić, a najlepiej to o połowę. Zgodni jesteśmy, że te 20-30 tysięcy, które widzimy w książkach serwisowych to przesada ze szkodą dla silnika, dyktowana wyśrubowanymi ekonormami. Ale z drugiej strony, bardzo ściśle trzymamy się zaleceń co do lepkości, które podaje ten sam producent w tej samej książce. Rozumiem, że silnik i kanały olejowe są projektowane i pasowane pod konkretny olej i film smarny, ale mimo wszystko skąd pewność, że producent nie zaniża lepkości z tych samych pobudek?
Sam trzymam się książki i na zimę zalałem lekkobieżną A5tkę, którą dobrałem pod porę roku i mój tryb jazdy, i którą wymienię na wiosnę, czyli pewnie zanim przejedzie 5 tysięcy km, ale mimo wszystko - głośno myślę - skąd przekonanie, że można producentowi zaufać w tej kwestii, jeżeli nie ufamy i wiemy lepiej co do innej?