Ja tam osobiście niejeden zacisk już regenerowałem we własnych\rodzinnych autach i największy problem jest z dostępnością dobrej jakości elementów. Najłatwiej z mojego doświadczenia z zaciskami Ate ponieważ do tych, z którymi się spotkałem zawsze były dostępne oryginalne części. Gorzej z innymi markami. Czasem idzie trafić zestawy regeneracyjne z BOSCHa, uszczelnienia z TRW więc jeszcze względnie. Gorzej jak dostępne są tylko części Autofren, Era czy Frenkit. O ile tłoczki z Frenkita nie budziły moich obaw o tyle elementy gumowe z Autofrenu wyglądają bardzo słabo i mam mocne obiekcje co do jakości i elastyczności tych gum. Co do samej procedury to zaciski oddawałem do śrutowania i malowania proszkowego. Wszyscy oddają z założoną manszetą. Ja natomiast ściągam manszetę a oddaje zacisk z włożonym tłoczkiem i założonym uszczelnieniem tłoka. Dzięki temu wyczyszczony i pomalowany zostaje rant trzymający manszetę, który jest główną przyczyną problemów gdyż to w tym miejscu zazwyczaj(z mojego doświadczenia) przechodzi korozja i wilgoć nawet gdy cała manszeta jest w porządku to korozja stopniowo z zewnątrz wgryza się pod manszetę, puchnie powodując przedostawanie się wilgoci(Szczególnie jak jakiś mechanik z Bożej łaski z ciekawości podważa śrubokrętem manszetę aby zobaczyć jak wygląda w środku. Po takim zabiegu macie pewne zablokowanie zacisku w przeciągu roku. Szczególnie jak auto lubi czasami postać po parę dni nie jeżdżone. Jak zacisk płynnie chodzi to się pod manszetę nie zagląda. Odchylenie manszety równa się rozłożenie zacisku wyczyszczenie wszelakiej korozji, przesmarowanie i ponowne złożenie. A tak podnosząc przyklejoną wręcz manszetę dopuści na miejsce styku z zaciskiem drobinki piasku, korozji, wilgoci i zastanie zacisku mamy gwarantowane). No i jaki jest sens malować zacisk skoro w krytycznym miejscu zostanie nadal goły metal? Dodatkowo pomalowany mamy kawałkiem tłoczek, szczególnie w tym miejscu gdzie ma styczność z manszetą. Natomiast nawet jeśli w procesie czyszczenia pojawią się rysy na cylindrze na zewnątrz od uszczelnienia bądź na tłoku wsuniętym do końca to nie mają one znaczenia dla pracy zacisku. Dodam że zaciski śrutuje czyli są wkładane do misy z granulatem ściernym a cała misa poddawana wibracjom. Przy piaskowaniu mogło by to wyglądać nieco inaczej gdyby osoba piaskująca skierowała mocny strumień w stronę uszczelnienia tłoka. Przy śrutowaniu w taki sposób nie ma najmniejszego problemu. Oczywiście poza tym standardowo trzeba dokładnie oczyścić rowek w którym siedzi uszczelnienie, przy składaniu zawsze smaruje cienko Bremszylinder Paste tłoczek jak i cylinder a dodatkowo miejsca takie jak gwint odpowietrznika bądź przewodu elastycznego. Nie wiem z jakim skutkiem ale liczę że dodatkowa pasta zabezpieczy nieco przed dostawaniem się wilgoci i korozją. Natomiast co do odpowietrzników z firmy Quick Brake powiem tylko tyle że jest to KOMPLETNA PORAŻKA. Oryginalne odpowietrzniki po 20 latach wyglądają lepiej niż te po roku...(zawsze na koniec roboty wszystko czyszczę co miało kontakt ze żrącym płynem więc to nie to że zjadł je płyn). Niedługo szykuje mi się kolejna regeneracja(póki co auto w konserwacji, jak wróci to będą remonty kompleksowe układu hamulcowego, zawieszenia itd.) i też będzie robiona tą metodą więc jak czas pozwoli to może zrobię parę fotek jeśli ktoś ciekawy. O ile zainteresowany nie zdecyduje się oddać auta do warsztatu. Malowałem w ten sposób jednak tylko zaciski z twardego metalu i zastanawiam się czy rant w miększym aluminium nie wytarł by się za mocno. Swoją drogą aluminiowe elementy należy wygrzać zanim się odda do malowania proszkowego. Aluminium pod wpływem gorąca "poci się" - oddaje wodę. Jak oddacie takie do malowania to po nałożeniu proszku i wrzuceniu do pieca zrobią się nieestetyczne bąbelki a w miejscu tych bąbelków farba nie będzie pokrywać elementu. Napiszcie co sądzicie o takiej metodzie. Jak dla mnie sprawdza się bardzo dobrze i żaden samochód po takiej regeneracji przez długie lata nie miał problemów w zastawaniem zacisku a dodatkowo tak pomalowany zacisk wygląda bardzo estetycznie i latami opiera się korozji. Druga sprawa to koszty. W zależności od zacisków oraz ilości elementów, które trzeba wymienić ale nieraz gdy policzymy łączne koszty regeneracji to wychodzą duże sumy i taniej kupiło by się jakiś zamiennik nie licząc roboty i czasu uziemienia auta(oczekiwanie na malarnie). Ale jak dla mnie oryginał to oryginał. O ile nadaje się do regeneracji to wolę zregenerować tak samo jak rozrusznik czy alternator na dobrych podzespołach i to jeździ. Czasem zacisk nie będzie się nadawał do regeneracji np. jeśli w cylindrze w miejscu uszczelnienia są wżery bądź zjedzony jest rant trzymający manszetę na miejscu wtedy pewnie lepiej kupić nowy o ile jest dostępny bądź zregenerowany przez jakiegoś sensownego producenta.