Na forum astry jeden z forumowiczów preferuje oleje o lepkości tylko 40.
Twierdzi, że dla łańcuchowego układu rozrządu w szczególności dla napinaczy "to lek na całe zło".
Powodem jest ponoć utrzymywanie ciśnienia w napinaczach.
W Astrach CDTI jest taka przypadłość, że przy uruchomieniu lubi "powarkiwać":
https://www.youtube.com/watch?v=ugxzPJKcgbc&feature=youtu.be&t=5m56s
kombinują z olejem, piszą na forum, ASO wymienia rozrządy. Nic nie pomaga.
Również 5w40.
Kolega pracuje w korpo produkującym min wariatory zmiennych faz rozrządu.
Jest pomiarowcem, zajmuje się również testami trwałościowymi.
Zapytałem go wprost, czy lepkość oleju ma jakikolwiek wpływ na trwałość wariatorów.'
Powiedział bez zastanowienia, że nie.
(Tylko myślę sobie, że oni robią konstrukcję pod konkretne wymagania klienta, a ten zakłada olej 0w16 i podzespół ma wytrzymać określoną ilość cykli testowych. Więc nie wiedzą jak wariator zachowuje się na xW40. Testy przerywane są po osiągnięciu wymaganej ilości cykli testowych.
I jeszcze jedna sprawa, wszyscy doktoryzują się nt olejów, dodatków, dobierają normy itd
Nikt zaś nie zastanawia się, czy aby urządzenie, do którego dobierany jest dany materiał eksploatacyjny jest włąściwe?
Mam na myśli dobry projekt, dobre materiały i dobre wykonanie.
Dlaczego silniki Hondy bez problemy wytrzymują 0,5mln km, a znacznie prostsze konstrukcyjnie np DCi Ranault przy 150 tys km grzechocą panewkami w misce olejowej, czy jakieś tam inne TSI ...
Właściwie to zastanawiam się, czy nie wystarczy, aby olej był w silniku i tak raz w roku go wymienić ...